top of page
owwwla

Ruch na stronie internetowej i co w nim takiego ważnego

Zaktualizowano: 20 kwi 2021


„Goście odwiedzający stronę”, czyli zacznijmy od początku


Wszyscy wiemy, że ruch na stronie to liczba osób, zwanych użytkownikami, którzy odwiedzają stronę internetową. Im więcej, tym lepiej. Ale czy aby na pewno? Czy każde odwiedziny to nowy użytkownik? Czy wielka liczba użytkowników to od razu sukces strony? Co może nas cieszyć, a co nie w związku z naszymi „gośćmi”?

Przede wszystkim spróbujmy sobie uporządkować podstawy.

Co mamy na myśli, mówiąc o „odwiedzinach na stronie”? Najczęściej chodzi nam o wyświetlenia różnych stron będących częścią jednej witryny internetowej. Witryna to całość opublikowana na jednej domenie, na przykład www.mojachatkanadmorzem.pl. Strony to jej części z unikalnymi adresami URL, czyli na przykład strona Kontakt o adresie www.mojachatkanadmorzem.pl/kontakt lub strona Regulamin z adresem www.mojachatkanadmorzem.pl/regulamin. Strona główna to najczęściej, która ma w adresie tylko nazwę domeny, czyli www.mojachatkanadmorzem.pl. A czym są „odwiedziny” lub „wizyta na stronie”? Zwykle chodzi o sesję, czyli interakcje użytkownika z witryną w jednym przedziale czasowym. Na przykład wpisuję w przeglądarce adres www.mojachatkanadmorzem.pl, wchodzę do tej witryny, czytam artkuły, wyświetlam stronę z regulaminem, wysyłam formularz kontaktowy, a potem wychodzę. Czas od wejścia do wyjścia to jest jedna sesja. Gdybym nie zamknęła karty z MojąChatkąNadMorzem, ale przestałabym na niej cokolwiek robić, to sesja zostałaby automatycznie zamknięta po 30 minutach bez działania. W trakcie sesji, kiedy przechodzę ze strony głównej na inne strony witryny, to przy otwarciu każdej z nich odbywa się wyświetlenie strony, czasem nazywane odsłoną strony. Unikalne odsłony to liczba wyświetleń konkretnego adresu URL (np. www.mojachatkanadmorzem.pl/kontakt), niezależnie od tego, czy odbyły się podczas jednej czy wielu sesji. No i teraz już jasne, że nie każda sesja to nowy użytkownik, bo jeśli wrócę do MojejChatkiNadMorzem po godzinie przerwy rozpocznie się nowa sesja, a ja nie jestem nowym, tylko powracającym użytkownikiem.

Po co nam te wszystkie określenia? Brzmią trochę technicznie, na początku może niezbyt naturalnie, ale pozwalają uporządkować słownictwo, jakim opisujemy działania w internecie. Dzięki nim wszyscy możemy precyzyjnie opisywać zjawiska, o których mówimy, i zadawać pytania tak, żebyśmy się wzajemnie rozumieli. Będę od czasu do czasu dorzucać takie nowe, „profesjonalne”, określenia.

O czym świadczy ruch duży i mały

Załóżmy więc, że na MojejChatceNadMorzem było bardzo dużo sesji w ciągu ostatniego tygodnia. Strona jest świeża, ale właściciel, Blogger, umieścił link do niej w kilku grupach na Facebooku, na swoim profilu instagramowym i w LinkedIn i wygląda na to, że ludzie zaczęli przychodzić. Blogger zauważył, że z dziesięciu sesji w pierwszych dniach, ruch skoczył do prawie stu sesji w następnym tygodniu. Czy powinien już zacierać ręce, bo jego blog osiągnął natychmiastowy sukces i tysiące nowych użytkowników szykuje się do wejścia do Chatki?

Radość jest oczywiście niezaprzeczalna, jednak droga dopiero się zaczyna. Użytkownicy przyszli z różnych źródeł, żeby zobaczyć nowego bloga, ale teraz trzeba sprawdzić, czy wpadli tylko na chwilę czy rzeczywiście obejrzeli więcej stron podczas jednej sesji.

Czy sesja trwała dłużej niż minutę?

Z której strony wychodzili, a którą odwiedzali najczęściej?

No i czy wracali w ciągu tych dni czy wszyscy użytkownicy to tylko jednorazowi goście?

Po sprawdzeniu tych rzeczy Blogger może zestawić sobie dane o rzeczywistym ruchu na stronie z tym, co sobie wyobrażał na temat swoich użytkowników i zastanowić się, czy rzeczywiście można już mówić o sukcesie.

Jak mierzyć ruch na stronie?

No, dobrze, zapędziliśmy się już do danych o sesjach i wyświetleniach, a skąd Blogger w ogóle wie takie rzeczy? Wygląda na to, że używa narzędzia analitycznego, które jest połączone z witryną za pomocą fragmentu kodu, najczęściej JavaScript. Kod ma za zadanie włączyć się po wyświetleniu każdego unikalnego adresu URL i przesłać do programu analitycznego informację o tym. Co jeszcze przesyła? Informacje o przeglądarce, w której wyświetlono stronę, czyli rodzaj przeglądarki, system operacyjny, na którym działa, ustawiony język, przybliżoną lokalizację – najczęściej określone jest miasto lub duże miasto w okolicy. Jeśli program to Google Analytics, a użytkownik korzystający z przeglądarki jest zalogowany do konta Google, to możliwe jest zidentyfikowanie płci i grupy wiekowej. To są jednak dane wrażliwe, więc płci do wyboru są tylko dwie, a przedziały wiekowe dość obszerne: 18–24, 25–34, 35–44, 45–54, 55–64, 65+. Wyobraźmy sobie teraz, że do komputera córki siada tata i nieświadomy jej zalogowanie do konta Google przegląda różne witryny. W raportach będzie kobietą w wieku 18-24. Nieźle, nie? Ale to nie są częste przypadki. Pamiętajmy, że większość stron internetowych wyświetlamy teraz na urządzeniach mobilnych, które znacznie rzadziej sobie pożyczamy niż komputery ;-)

Wracając jednak do samego programu – niezależnie od tego, czy jest to Google Analytics czy wbudowane w panel administracyjny strony „statystki”, ma on formę raportów, w których zbierane są dane, na przykład wspomniane już wyświetlenia stron, liczba unikalnych odsłon, czas rozpoczęcia, czas trwania sesji i bardzo interesujący – współczynnik odrzuceń, czyli podczas ilu sesji - porównując do wszystkich - użytkownik wszedł tylko na tę stronę, ale nie przeszedł na żadną dalszą. Posługuję się przykładem darmowego programu Google Analytics, ponieważ jest mi on najbliższy i ostatnie trzy lata spędziłam, pomagając właścicielom stron w jego prawidłowym używaniu.

Analytics zbiera dane i rozkłada je do różnych raportów. Na ich podstawie Blogger może przeprowadzić analizę i dowiedzieć się na przykład, że większość jego powracających użytkowników to osoby z wybrzeża Bałtyku, kobiety i mężczyźni z grup wiekowych 25-34 i 35-44. Natomiast osoby z dużych miast wchodziły zwykle na pojedyncze odwiedziny i nie przeglądały wielu stron. Jak to możliwe? W swoich artykułach Blogger opisuje, w jaki sposób rozpoczął prowadzenie domu nad morzem, jego perypetie z remontami i pierwszymi gośćmi, daje bardzo konkretne namiary na firmy, z którymi współpracuje i w sumie wygląda na to, że zyskał zainteresowanie innych właścicieli pensjonatów, którzy czytają jego artkuły niczym prasę branżową.

Czy o to mu chodziło czy raczej chciał w nieszablonowy sposób zachęcić turystów do spędzenia u niego czasu?

To na razie pozostanie słodką tajemnicą Bloggera, a my wróćmy do bliższych nam stron.

W Google Analytics jest bardzo wiele interesujących raportów i już wkrótce będę o nich opisać, bo analiza zawartych w nich danych może dać naprawdę zaskakujące i ważne informacje dla optymalizacji witryny. Oprócz podstawowych informacji zbieranych z samych wyświetleń stron Twojej witryny możesz stworzyć sobie przy użyciu tego narzędzia cele, które będą zbierać dane o konkretnym działaniu użytkownika, którym jesteś szczególnie zaintesowana/y. Jeśli witryna to Twoje portfolio, to zależy Ci na tym, by właściwe osoby się z Tobą kontaktowały – poprzez ustawienie odpowiedniego celu możesz sprawdzić, skąd jakich innych witryn wchodzą do Ciebie osoby, które ostatecznie trafiają na stronę Kontakt, z jakich są okolic, jakie strony oglądały w czasie sesji w Twojej witrynie. Jeśli masz sklep, to mogą Cię szczególnie interesować informacje o transakcjach, a także o sesjach, które zakończono wychodząc na przykład z koszyka. A może prowadzisz blog o języku norweskim i uczysz go? Wtedy szczególną uwagę możesz przykładać do danych o wyświetleniach artykułów i o czasie trwania sesji, podczas której użytkownik czyta opublikowane teksty.

I co z tym wszystkim potem zrobić?

Wiadomo, to przyjemność dowiedzieć się czegoś nowego, a zwłaszcza o ruchu na stronie. Dane służą jednak przede wszystkim temu, żeby coś udoskonalić. Jeśli użytkownicy nie wchodzą na stronę Kontakt, która Cię tak interesuje, to może trzeba im ułatwić znalezienie jej? Jeśli klienci nie kończą zakupów i zostawiają pełny koszyk, to przede wszystkim sprawdzamy, co ich na tym etapie koszyka zatrzymało, bo może cena dostawy za wysoka, może formularz zamówienia niewygodnie się wypełnia, a może po prostu strona się nie ładuje sprawnie i klienci, nie mogąc się doczekać, rezygnują? A co z norwegofilami, którzy zaglądają na stronę, ale nie czytają artykułów? Może czcionka ma zbyt dekoracyjny krój i zniechęca? Albo jest za mała?

Wciąż wprowadzamy zmiany w swoich witrynach i ważne jest, żebyśmy to robili na podstawie wiarygodnych danych. Takie dane mogą dostarczyć programy analityczne, jak na przykład Google Analytics. Jeśli już go używasz, a masz jakieś pytania, zapraszam do kontaktu na Facebooku, gdzie będę publikować artykuły na ten temat i odpowiadać na pytania. Jeśli jeszcze nie znasz Analyticsa, ale chcesz zacząć go używać, to może zainteresuje Cię kurs, który prowadzę: Jak oswoić Google Analytics i skutecznie z niego korzystać?

Więcej na ten temat znajdziesz na stronie Strefa Analityki. Zapraszam serdecznie!

Jeśli masz pytania lub tematy, których tu nie poruszyłam, a szczególnie Cię interesują, napisz do mnie, chętnie pomogę.

Owwwla


89 wyświetleń

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


bottom of page